Miasto Kalisz pokazało dziś zalążek nowej identyfikacji wizualnej. Oczywiście największą burze wywołało „logo”, choć w tym przypadku to tak naprawdę znak graficzny, ale o tym później. Poniżej moje trzy grosze – merytoryczne, nudne, przydługie ale z obrazkami więc może wytrzymacie 😉
Czy Miasto Kalisz potrzebuje w ogóle loga? Czy jakiekolwiek miasto w Polsce takiego potrzebuje? Otóż odpowiedź jest jasna jak słońce – NIE! Żadne miasto w Polsce (dla uproszczenia trzymajmy się tylko naszego kraju w tym zakresie) takiego tworu jak logo nie potrzebuje!
Ale jak to! Przecież tyle miasto ma swoje nowe, kolorowe, rzeką płynące i góry do słońca wznoszące loga! Oni mają, a my nie! Co ten Andrzejewski znów pieprzy!
Otóż, moi drodzy parafianie, każde z miast w Polsce ma już swój znak graficzny, który identyfikuje go spośród innych. Jest unikalny, zbudowany wedle pewnych zasad i jest nim… herb miasta!
Tylko tyle i aż tyle! HERB jest i był od powstania istnym znakiem firmowym, swego rodzaju pieczęcią i sygnaturą zarazem. Gwarancją że coś nim obarczone jest miejskie i do konkretnego miasta przynależy. I nie ma co wymyślać koła od nowa! Kalisz, tak samo jak pozostałe miasta w Polsce, nie potrzebuje logo. Bo po co im skoro już mają herb! Mają i używają, przynajmniej Ci mądrzejsi.
Czyli to co pokazało dziś Miasto Kalisz jest złe? No bo skoro nie potrzeba nam logo to „do piachu z tym i Grzegorz oddaj kasę” ;). No właśnie cały bajer polega na tym, że… nie!
Miasto Kalisz pokazało dziś że, po pierwsze:
- w końcu wybrało porządnego wykonawcę;
- kryterium cenowe nie musi być kagańcem urzędnika;
- ktoś pomyślał,
po drugie zaś pokazało znak graficzny oraz identyfikację wizualną, którą chce się posługiwać w swojej komunikacji. Czym różni się znak graficzny od logo, w tym konkretnym przypadku, zaraz wyjaśnię. Zapewne już jesteście pogubieni, bo skoro nie potrzebujemy, to po co pokazywali i robili i jeszcze na dodatek dlaczego jest całkiem dobrze!? Odpowiedź już za chwilę 😉
Herb i jego rola
Jak już powyżej napisałem, herb jest naturalnym i istniejącym już znakiem graficznym, którym powinno posługiwać się miasto w swej komunikacji. Problem z herbami jest taki, że jego kształt, kolorystykę i wiele innych aspektów dość sztywno określają prawidła heraldyczne i nie wszystko można z nim zrobić. Nie zawsze też herb pasuje swym wizerunkiem do nowoczesnych środków przekazu i komunikacji ,którą miasto musi się posługiwać na wielu polach eksploatacji.
Co zatem zrobić w takiej sytuacji, gdzie mamy herb ale nie zawsze możemy się nim posłużyć z odpowiednią jakością i efektem. Lub też co zrobić, aby nie deprecjonować rangi herbu, co czasami może się zdarzyć nawet niechcący? Mądre głowy grafików, heraldyków i projektantów nieraz nie mogły dojść w tych sprawach do porozumienia. Ale powstało w końcu jedno rozwiązanie, które zadowoliło fachowców (i celowo pisze o nich, bo gawiedzi wychowanej na estetyce Kauflanda nie dogodzimy nigdy).
Jest nim uproszczone wersja znaku graficznego, bazująca na herbie i jego wizerunku.
Jak to robią inni?
Najlepszym przykładem tego typu podejścia do sprawy jest Sztokholm (a miało być tylko po polsku ;).
Od lewej (tekst za autorem powyższej grafiki):
- oficjalny herb miasta Sztokholm, znak do celów reprezentacyjnych;
- znak marki miasta, oparty na herbie, do oznakowania urzędu miasta i jego potrzeb, informacyjnych i promocyjnych;
- znak wyłącznie promocyjny.
Tak więc można? Można ;). Pomijając na potrzeby tej dyskusji trzeci znak, po nie o tym dziś mowa.
Problem, który przy okazji dostrzegam czytając dzisiejsze komentarze, to odbieranie znaku samego w sobie. Tak naprawdę znak praktycznie NIGDY nie istnieje sam. Zawsze jest częścią czegoś większego (wizytówki, papieru firmowego, plakatu czy teledysku). Tak więc proszę nie oceniajmy pod kątem odbioru samego znaku. To błąd nowicjuszy, a wynika ze złego sposobu prezentacji znaku graficznego w kaliskim Ratuszu i troszkę też niewiedzy przedstawicieli mediów, którzy również w tej materii nie zostali dopieszczeni odpowiednimi materiałami i przekazali dalej to co ich najbardziej interesowało, czyli „logo” ;).
Nie pierwszy to przykład tego typu, przy prezentacji „nowego herbu” była identyczna sytuacja. Ale to już problem komunikacyjny UM Kalisz, nie nasz ;).
Wracając do meritum, zobaczcie jak można tak prosty (szary, nudny i słaby, jak bym zapewne usłyszał opinie na temat tego znaku), uproszczony herb, pięknie wpisać w kolory i identyfikację wizualną, skrojoną na miarę.
A co na naszym podwórku?
Najlepszym przykładem realizacji koncepcji znaku graficznego, bazującego na herbie w ostatnim czasie są niewątpliwie Słupsk oraz Wadowice:
Zasada dokładnie ta sama: herb oraz znak bazujący na nim i identyfikacja wizualna do tego. Nigdy sam znak ;)).
Dwie dygresje związane z herbem
Po pierwsze czy pamiętacie w ogóle co się działo podczas zmiany herbu? Pamiętacie ile czasu temu to było? Może warto zapytać Magdalenę Spychalską, która zajmowała się sprawą, co tam w tym temacie słychać? Trzy lata wystarczą jej na dokończenie pracy nad herbem i Statutem?
Po drugie, cały proces wyboru identyfikacji wizualnej w Słupsku odbywał się w ramach konsultacji społecznych! Mieszkańcy mieli do wyboru trzy warianty a następnie, nawet po finalnej prezentacji zwycięskiego projektu, dwa tygodnie na zgłaszanie do niego uwag. To tak w ramach „partycypacji” według Prezydent Miasta Kalisza. Widać różnicę? ;).
Znak graficzny Miasta Kalisza
Przejdźmy teraz do naszego znaku graficznego, który pokazało dziś Miasto. Jestem z niego zadowolony bo wpisuje się w to, o czym pisałem powyżej. Bazuje na herbie, jest jego uproszczoną wersją. Posiada też identyfikację wizualną, lecz nie posiadam oficjalnych materiałów, wiec tutaj pokaże tylko fotografie prezentacji z internetu.
Fotografie wypadają blado i szaro przy oficjalnych grafikach Sztokholmu czy Słupska, ale jeśli spojrzymy na to co na nich jest, to jest naprawdę dobrze.
UPDATE: Mam już dostęp do materiałów z tzw „brandbooka”, więc kilka z nich poniżej.
- jest czytelnie, prosto i nienachalnie;
- jest spójnie;
- na piktogramach sporo doniesień do budowli typowo kaliskich;
- całość jest skalowalna, elastyczna i powielana;
- ma niezłą typografię, choć za mało widziałem, aby to dokładnie ocenić.
Tak więc naprawdę, na tle innych miast nie ma się czego wstydzić. Pod kątem technicznym jest dobrze. Naprawdę dobrze.
Coś jednak musi być nie tak 😉
No niestety jest. Przy całej mojej sympatii do tego opracowania. Przy zachowaniu pełnego profesjonalizmu przez załogę John Weston Group nie mogę zrozumieć jednej rzeczy.
Zawsze uczono mnie, że projektowanie to sztuka odejmowania. Odejmowania tego co jest zbędne z punktu widzenia odbiorcy/użytkownika. Less is more itd. Te stwierdzenia są świętymi Gralami projektowania. To właśnie takie podejście odróżnia dobry projekt od kiczu. Toż wedle najważniejszej (w mojej ocenie) koncepcji kiczu Hermanna Brocha „istotą kiczu jest mylenie kategorii etycznej z estetyczną, kicz chce działać pięknie, a nie dobrze – zależy mu na pięknym efekcie”, „kicz nie jest złą sztuką, lecz sztuką nie jest i tworzy własny system odniesień”, „kicz powstaje na skutek rezygnacji z prawdy na rzecz piękna”
I tutaj wkradła się nam niestety ta Brochowska rezygnacja z prawdy na rzecz piękna mili Państwo ;). Bo prawda jest taka jaka jest. A prawdą jest to, że w herbie Miasta Kalisza, obecnym czy też nowy, jest był i będzie… trębacz! W różnej postaci, w wielu formach i barwach, z nakryciem głowy w kształcie piernika i rozpustnych ust ale będzie!
Powiecie, baszty dwie także są i były. I racja. To też prawda! I to niepodważalna prawda, „fakt autentyczny” i mus wszelaki! Są dwie baszty/wieże w herbie i pieczęci od pokoleń i także będą tam jeszcze długo! Więc co wybrać? Co ważniejsze? Dlaczego baszty gorsze od trębacza albo trębacz gorszy od baszt?!
Odpowiedź jest jasna i prosta – „kicz chce działać pięknie, a nie dobrze” – jak pisał wspomniany już Hermann Broch. A jak działać ma nasz nowy znak graficzny? No właśnie, jak?
Jak powinien działać znak graficzny?
Anna Linkowska napisała mi dziś w jednym z komentarzy, że logo powinno się kojarzyć z marką. Niby tak, jak się jest studentem 1 roku grafiki użytkowej, to można tak do tego podchodzić (żeby było jasne Anna nie jest ;), cenie ją jako projektanta!!! No! 😉 ).
Można sobie dywagować, że nie ten ładunek emocjonalny, że słabo gra z Kaliszem itd. To są formułki którymi branża sprzedaje swoje wytwory klientom z grubym portfelem (vide casus znaku Pepsi).
Ale one dobrze wyglądają na prezentacjach i w książkach, a nie w rzeczywistości. Ale ogólnie zgadzam się z Anną co do konkluzji, tylko że mam na to trochę inna optykę. Bo znak graficzny nie musi sprzedawać emocji (żółte arkady Mc’Donald tego nie robią, nie oszukujmy się), Nie musi sprzedawać klimatu, tysięcy gwiazd na niebie i szczęścia rodzin mieszkających w Kaliszu ;).
Znak graficzny ma mieć jedną cechę, która zrobi z niego sztukę a nie kicz.
Znak graficzny ma być UNIKALNY!!!
Reszta to dorabianie teorii do kilku kresek i kropek ;).
Czy znak graficzny Miasta Kalisza jest unikalny?
Niestety nie! I tutaj wracamy do dywagacji nad wyższością świąt… tzn. baszt i trębacza w herbie. I tu jest pies pogrzebany! Mury obronne są dość powszechnym tematem w heraldyce. Wszelkiego rodzaju obwarowanie, baszty, wieże i tego typu historie przewijają się na herbach wielu polskich miast. Ale mało które ma w herbie trębacza ;), oj mało które!
A co my robimy tym znakiem graficznym? Nie otwieramy nim oczu niedowiarkom jak słynni bohaterowie „Misia” lecz przedkładamy estetykę nad funkcję. I rezygnujemy z motywu unikalnego na rzecz motywu łatwiejszego do zastosowania.
I wyszło na to, że choć znak graficzny, zaprezentowany dziś jest dobrym znakiem, opracowany zgodnie ze sztuką i będzie dobrze wyglądał w portfolio projektanta, to nie jest on znakiem, z którym identyfikuje się ludność Kalisza, ani znakiem który będzie unikalny na skale Polski chociażby.
Bo dwie wieże w herbie ma i Solec Kujawski i Krzepice, Płock, Środa Wielkopolska czy Sochaczew (a ten ostatni ma nawet postać pośrodku, dla podobieństwa z Kaliszem).
Kasa, Misiu, kasa
Reasumując ten przydługi wywód , wszystko da się jeszcze uratować. Bo wystarczy zmienić sam znak, a właściwie jego fragment, a reszta identyfikacji wizualnej się obroni. Naprawdę tak uważam.
Uważam też, że kwota jaką Miasto wydało na to opracowanie jest bardzo dobra i nawet poniżej średniej rynkowej. Tak więc gratuluje Prezydent Miasta Kalisza, tutaj moje szczere wyrazy uznania!
A jak ktoś zacznie płakać, że robi takie rzeczy po godzinach w Paintcie za 50zł i do tego kolorowe, to zapraszam do kontaktu. Zatrudniam od ręki, bo roboty mam opór a ręce do pracy tyko dwie –zawsze przyda się specjalista światowej klasy co robi dla idei. Naprawdę zatrudnię od wczoraj!
A tak naprawdę:
- to szkoda, że kolorystyka jest dobrana trochę dziwnie i nie ma nic wspólnego z dotychczasową paletą barw (gdzie jest granat!!!);
- proszę mi pokazać jak elementy nowej identyfikacji wizualnej będą koegzystować z największym bublem ostatnich lat, czyli Systemem Informacji Miejskiej, który jest tak słaby że aż nie che mi się o nim pisać, ale kolorystycznie bazuje na granacie, czerwieni i bieli;
- co z praca nad unormowaniem prawnym i heraldycznym herbu Miasta Kalisza? Skoro nowa identyfikacja wizualna bazuje na starym, to czy po zatwierdzeniu nowego trzeba będzie ją zmieniać?
Odbiór społeczny
Pisałem już, że forma prezentacji takich projektów powinna być odpowiednia, bo złe jej przeprowadzenie gwarantuje burze społeczną i zły odbiór nawet najlepszego dzieła. Tak zresztą było podczas prezentacji zarówno herbu jak i znaku graficznego.
W jednym ze swoich postów Baszka Oliwiecka zapytała mnie co sądzę o tym nowym znaku. Cóż, co sądzę jest już jasne. Natomiast pod jej postem rozgorzała dyskusja na argumenty typu: szare, słabe, nudne, brzydkie itd. Na tego typu komentarze nie ma szans odpowiedzieć, bo jak z kimś dyskutować jak mu się nie podoba. I ma do tego prawo, komuś się coś nie podoba i koniec. Ale dlaczego coś jest dobre lub złe, mogliście już przeczytać, natomiast Basia podała tam przykłady kilkunastu znaków miast, które przyprawiły mnie o palpitacje serca, bo to idealny przykład logozy, która toczy nasz kraj.
Każdy musi mieć logo, kółko różańcowe, remiza OSP i park linowy. Każdy logo bo inaczej biznes padnie!!! Panie daj pan kreskę w lewo i będzie ładnie! ;).
Już wiecie, że nie każdy, a w szczególności miasto.
Nie będę tutaj wklejał wszystkich logo od Basi, ale opisze wam przykład Krakowa. Krakowa który samego znaku nie ma złego, jeśli rozpatruje się go jako typowe logo, a nie jako znak miasta.
Ale jak już wiecie, jest on zły jako znak miejski, bo z herbem Krakowa wspólnego za wiele nie ma. Przedstawia ładnie układ rynku, ale do herbu mu daleko ;).
Swego czasu Kraków chciał zmanić logo i identyfikacje wizualną (bodaj w 2014, na to co jest właśnie teraz). Spotkało się to nawet z mocnym protestem części środowiska. Studio Otwarte wystosowało nawet dość jasny apel do władz Krakowa.
Nie widzimy sensu modyfikacji istniejącego systemu identyfikacji wizualnej Krakowa, ponieważ uważamy, że jest tak nieudany, iż jego dalsze stosowanie przynosi miastu więcej szkody niż pożytku.
Poddajemy w wątpliwość sam fakt oznaczania Krakowa „logiem”. Oczywiście – miasto wymaga świadomie budowanego wizerunku i profesjonalnej promocji, ale „logomania”, która opanowała ostatnimi laty polskie miasta i regiony przybrała niepokojące rozmiary. Przekłada się to na chaos wizualny i informacyjny, stanowiący bolączkę całej polskiej przestrzeni publicznej. Uważamy, że Kraków powinien dać przykład i jako pierwszy wyłamać się z tego nurtu „marketingu naiwnego”.
Zarówno Kraków jak i Małopolska dysponują oficjalnymi herbami – opracowanymi zgodnie z zasadami sztuki, rozpoznawalnymi i niosącymi wszystkie konieczne informacje i wartości. Parając się od lat identyfikacją wizualną i brandingiem, z całym przekonaniem twierdzimy, że miasto i region nie potrzebują kolejnych lóg, zaś środki przeznaczone na ich opracowanie, wdrożenie i egzekucję należy przeznaczyć na inne, bardziej sensowne cele.
Zaproponowaliśmy dyskusję na ten temat, ale nie na poziomie klient – usługodawca, ale urząd – profesjonaliści. Chęć udziału w niej potwierdzili przedstawiciele Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej oraz redakcja magazynu projektowego „2+3D”.
Tak więc w kwestii znaków graficznych miast i tego typu instytucji zalecam daleko idąca wstrzemięźliwość ;).
To ja na dziś tyle ;). Gratulacje dla tych co dobrnęli do końca ;). Szacun ;))
p.s. Zagadałem pewien autorytet branżowy, nie powiem jaki bo to była prywatna rozmowa. Dostałem odpowiedź:
Rzeczywiście nie ma tragedii ale szkoda tego ekstra trębacza z herbu Kalisza
Tylko tyle i aż tyle w tym temacie!
p.s. 2 Przepraszam, musiałem. Zrzut ekranu ze strony Miasta, 19:20 31.08.2017. Pole ochronne warto stosować ;).
Zobacz co jeszcze działo się w temacie nowego znaku graficznego Miasta Kalisza: