Kategorie
Prezentacje publiczne WordPress Wystąpienia/wiedza

WordCamp Gliwice 2023 z mojej perspektywy.

Koniec!

Krzyk ciszy…

To, co się ze mną stało chwilę po zakończeniu konferencji wprawiło mnie w niemałe osłupienie, ale chyba pierwszy raz w życiu postanowiłem, że nie będę z tym walczył.

Ostatnie pożegnania na korytarzu, „misiaczki”, buziaczki, uściski dłoni i wszyscy zaczęli się rozjeżdżać po świecie. Wróciłem na salę po plecak, nieśpiesznie chłonąć jeszcze przez moment jej atmosferę. Po powrocie na korytarz… chemia w organizmie przestała działać.

Pustka. Nikogo nie było. Obsługa cateringu zbierająca swój sprzęt. Nic więcej.

Przestrzeń. Pusta do bólu. Widziałem jej przeciwległy koniec. Pierwszy raz od kilku dni. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Cisza.

Pamiętam, że złożyłem twarz w dłonie (lub odwrotnie) i chodziłem w tym krzyku w jedną i drugą stronę kilka razy. Nie mogłem się pozbierać. Nadal do końca nie mogę. Czułem, że się rozpadam.

Nie, nie byłem zaskoczony końcem. Wiedziałem, że on nastąpi. Sam go zresztą kilka minut wcześniej oficjalnie ogłosiłem. To nie to.

Wtedy nie wiedziałem jeszcze, skąd pusta przestrzeń w głowie, którą postanowiły wypełnić skrajne emocje. Teraz wydaje mi się, że wiem.

Zapewne traktuję ten wpis jako terapię. Chyba tak jest. Tak, niech tak będzie.

Nigdy, nigdzie nie doświadczyłem takiego uczucia. Byłem w jakimś dziwnym zawieszeniu, huśtawce, rozjebaniu… nie wiem jak to do końca sprecyzować, ale sobą nie byłem na pewno. A może właśnie…

WordCamp Gliwice okazał się dla mnie palący do cna i to dokładnie w chwili kiedy się skończył.

Pisze te słowa w środę, trzy dni po zakończeniu konferencji i nadal nie wróciłem do emocjonalnej równowagi. Gdybym to podsumowanie napisał zaraz po, dopiero byłby to łzawy szmatławiec. Aż strach pomyśleć.

Anomalia.

Skoro był skutek, musiała być też przyczyna.

Była.

Niezauważalna w ferworze walki, jakim jest każdy aspekt organizacyjny takiego wydarzenia. Moją rolą było prowadzenie całego tego cyrku jako, jak to się teraz modnie określa, host. Generalnie luz. Nie ma żadnego problemu z mówieniem do ludzi i zarządzaniem salą. 100, 400, 1000 osób na widowni? Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Przynajmniej nie w sferze odczuć, stresu itd. Dzień jak codzień.

Skoro jednak było tak dobrze, to dlaczego skończyło się tak… inaczej?

Dziś to wiem. Wtedy nie miałem pojęcia i nawet nie szukałem.

Nie wypełniłem protokołu WordCampów w jednym, cholernie istotnym jak się okazuje, punkcie. Punkcie, który był zawsze odhaczany, wyciskany jak cytryna.

Nie było mnie w kuluarach!

Samotność prowadzących.

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
Fotografia: Wojtek Równanek. nocpodgwiazdami.pl https://www.instagram.com/nocpodgwiazdami/

Przez całe trzy dni konferencji ani przez chwilę nie byłem sam. W drodze do Gliwic i podczas powrotu. Na Contributor Day i na samych prezentacjach i warsztatach. Podczas oficjalnych i nieoficjalnych spotkań i imprez towarzyszących byłem zawsze z kimś jeszcze.

Nawet podczas stania na scenie byłem z Ewa Iwańska i nigdy nie czułem że czegoś brakuje. Tak po prawdzie to Ewie należy się osobny fragment tego wpisu, bo chyba nie miałem okazji powiedzieć tego publicznie. Ewka! To był najlepiej zaplanowany spontan w moim „konferencyjnym” życiu. Tomasz Kołkiewicz napisał ostatnio, że zarażasz dobrym nastrojem przez indukcję i wystarczy obok Ciebie stanąć. Testowałem na sobie i wiem, że to prawda :). Dzięki, że mogłem zagrać z Tobą w duecie :). Nie mamy się czego wstydzić!

Jednak nawet obcowanie z Ewą nie uchroniło przed tym, co nadeszło potem. Prowadząc imprezę o takiej złożoności, agendzie i dynamice zdarzeń nie masz czasu na pewne kwestie. Ominęła mnie ta część, która dla mnie od lat była najważniejsza. To czego nie widać, a z czego WordCamp słynie.

Nie porozmawiałem z Wami o niczym.

Nie oparłem się przypadkiem o ścianę na chwilę i zostałem tak dwie godziny rozmawiając z kimś, kto właśnie przechodził obok.

Nie zresetowałem głowy śmiejąc się z żartów ludzi, których widzę raz na rok i znamy się lepiej niż powinniśmy.

Nie byłem częścią loży szyderców.

Nie zaprosiłem do większej grupy rozbawionych ludzi samotnie stojącej osoby, by zmienić jej zawodowe lub prywatne życie na zawsze.

Nie zebrałem tych wspomnień – a w niedzielę o godzinie 15.38 zostałem z tym sam.

Zaraz wyjdzie słońce.

Wyjdzie, wiem to. WordCamp Gliwice to była mega impreza i nie zamieniłbym jej prowadzenia na nic innego. Nie mógłbym, bo wtedy pozostałe aspekty tej konferencji też mogłyby się nie wydarzyć. A tego nie chcemy ;).

Było mega fajnie. Nawet lepiej, niż się spodziewałem, ale to chyba wynika z mojego oglądu niektórych sytuacji organizacyjnych.

Gliwice przywitały nas słońcem i przepiękna pogoda utrzymała się aż do końca oficjalnej części. Choć przy moim wyjeździe dzień później już padało, wiedziałem że wezmę ten deszcz „na klatę” i przetrwam ;).

Misja.

WordCamp ma misję. Ma tak samo jak WordPress. Ma łączyć. Ma być zrozumiały. Ma być dostępny. Ma wywoływać uśmiech.

To dlatego przybywasz to pierwszy raz i zostajesz trzynaście lat, choć już dawno WordPress nie jest najważniejszy w Twoim zawodowym życiu.

To dlatego komunikujemy wprost: choć do nas, u nas jest po prostu fajnie. Bo jest fajnie i bez spięcia pośladków.

To dlatego bilet na WordCampa kosztuje 200 zł, a nie kilka tysięcy. Ta społeczność nie wyklucza ekonomicznie.

To dlatego mogłem sobie, wraz z Ewą, pozwolić na więcej podczas prowadzenia konferencji. Mówiłem Wam zresztą o tym w trakcie. To nie błąd. To celowy zabieg.

To ta misja trzyma mnie wśród tych, którzy przybyli na WordCamp Gliwice. Nic innego, bo wiem, że oni też są takimi misjonarzami. I przybywają nowi. I to mnie cieszy.

Kiedy Tomasz Lach zapytał na początku Contrybutora, kto jest pierwszy raz to 80% osób podniosło ręce. A był tam pewno 90 osób. Kosmos. Zostańcie z nami na dłużej, proszę. Zostańcie częścią tej społeczności. Każdy z organizatorów też kiedyś podniósł tak rękę. Bez wyjątku każdy!

Za rok Wrocław. Przyjedźcie. Proszę. Możecie też zaangażować się w organizację, w pomoc. Do tego czasu pojawi się kilka lokalnych, większych lub mniejszych, wydarzeń. Śledźcie społeczność, wpadnijcie na WordUp. Pielęgnujcie energię, którą dostaliście w Gliwicach. Zainwestujcie ją dobrze.

Imaginacja

— Każde wydarzenie zaczyna się od marzenia – powiedziała Wiesia Indeka.

Czy WordCamp Gliwice został tylko wymysłem wyobraźni? Imaginacją?

Nie. Był rzeczywistym tworem. Oddziałującym na każdego z ponad 300 uczestników, prelegentów, wolontariuszy, sponsorów, partnerów i organizatorów.

Był najlepszy, jaki mógł być. Zrobiony w świetnym miejscu, lokalizacyjne trafiony w dziesiątkę. Spokojny, a jednak na pełnej petardzie ;).

Nie mam pojęcia jak zorganizowano np. catering, ale lepszego na konferencji nie spotkałem. Śmiem twierdzić, że większość restauracji odpadłaby z rywalizacji z tym cateringiem. To jest mega postęp w organizacja WordCampów i trzeba to przyznać, Gliwice poprzeczkę zawiesiły kosmicznie wysoko.

Powinienem coś napisać o prezentacjach, ale głupio mi trochę, bo większości nie pamiętam. Byłem na większości z racji mojej roli, ale nie było szans na słuchanie ze zrozumieniem. Natomiast mogę potwierdzić, że działały tak jak powinny. Jak klej spajający pozostałe elementy wydarzenia. Bo przecież obok odbywały się warsztaty, sesje mastermind, gry konferencyjne, przerwy kawowe itd.

Contributor Day także mnie zaskoczył pozytywnie, bo frekwencja naprawdę była ponadprzeciętna. Samemu także dałem się wciągnąć do grupy #foto prowadzonej przez Tomasz Lach. Efektem tego są dwie fotografie, które trafiły do oficjalnego repozytorium WordPressa, dostępne pod adresem: https://wordpress.org/photos/author/marcina/

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
CCO licensed photo by Marcin Andrzejewski from the WordPress Photo Directory: https://wordpress.org/photos/photo/620645e251/
Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
CCO licensed photo by Marcin Andrzejewski from the WordPress Photo Directory: https://wordpress.org/photos/photo/436645e26d/

Tomek nawet mnie wykorzystał jako modela ;). Oto efekt:

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
CCO licensed photo by Tomek Lach from the WordPress Photo Directory: https://wordpress.org/photos/photo/170645e302/

Sama idea otwartego katalogu fotografii bardzo do mnie przemawia. Raczej zaangażuje się w to mocniej. Polecam.

Dobroć WordCampa to przede wszystkim ludzie. Spotkałem niejednego takiego. Od introwertyka po kolorowego ptaka. Od zagubionego po pewnego siebie. Od redaktora do administratora. Od prawa do lewa. Od dawna nie jeżdzę już na konferencje po wiedzę. Jednak nadal jeżdżę :).

Po wielu latach nastąpiła także koniunkcja i znów Andrzej Barański, Wojtek Równanek i Piotr Misztal stanęli przede mną i powiedzieli „cześć”. Czekałem. Dziękuję!

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia
Fotografia: Wojtek Równanek. nocpodgwiazdami.pl https://www.instagram.com/nocpodgwiazdami/

Wiele lat temu, pisząc podobne, choć nie tak emocjonalne, podsumowanie Wordcampów w Poznaniu i Łodzi powstał pewien fragment o jego uczestnikach, który nie chce się zestarzeć. Więc tutaj też będzie pasował.

to dla nich przyjeżdża się na WordCampa, to Oni sprawiają, że znów jesteś tam, gdzie chcesz być. To te małe avatary z komunikatorów, które znów przemieniają się w żywych, wesołych i do bólu pozytywnych ludzi. I jak co roku déjà vu, jak co roku siedzisz z nimi jakbyś spotkał właśnie kumpla z podwórka, z którym „haratałeś w gałę” godzinę temu. Najwięksi specjaliści od WordPresssa w Polsce, tuzy zabezpieczeń systemowych, optymalizacji procesów renderowania, typów, deploymentu… rodzina WordPressa. Moja rodzina.

Rozpoczęcie.

To wszystko wykiełkowało w głowach paru osób sporo czasu temu. Organizatorzy tegorocznej edycji w Gliwicach to Wiesia Indeka, Monika Swoboda, Maciej Swoboda, Kasia Aleszczyk, Tomasz Lach.

Dzięki Wiesi byłem w Gliwicach tym kim byłem. To ona mnie zwerbowała :). Dzięki dziewczyno! Dziękuję Ci też za to, co powiedziałaś do nas w sobotni wieczór. Wiem jak trudne, ale też jak ważne, było to dla Ciebie. Nawet teraz, jak piszesz do mnie na komunikatorze, słyszę jakbyś mówiła to, co wyświetla się na ekranie. Spokojnie i z uśmiechem w oku.

Maciej Swoboda zapewniłeś Ewie oraz mi spokój, dostęp do informacji oraz ogromne wsparcie w przygotowaniu materiałów do prowadzenia. Mogliśmy być wyluzowani, ponieważ Ty odwaliłeś papierologię za nas. Ukłon!

Monika Swoboda sprawiłaś, że publicznie załamał mi się głos. Kiedy przyszło mi przekazać podziękowania i wręczyć Ci prezent od reszty organizatorów, słowa mi utknęły w gardle. A to nieczęste zdarzenie :). Wiedziałem jednak, że skoro Ci najbardziej zaangażowani chcą Cię dodatkowo wyróżnić spośród siebie, to musiałaś dokonywać rzeczy wielkich w czasie poprzedzającym WordCamp Gliwice. I to odjęło mi na sekundę mowę. Na szczęście miałem Ewę obok, bo kto wie, co by z tego wyszło ;).

Tomasz Lach Pięknie dziękuję za piątek i wspólne fotografowanie ;). Kontrybucja w takich warunkach to złoto.

Kasia Aleszczyk Jak to jest, że najmniej działaliśmy razem, a mamy dwie świetne foty od Wojtka, na których wyglądamy jakbyśmy pracowali? ;))).

Kiedy do tego dołożymy wolontariuszy i prelegentów, powstaje przepis na WordCamp. Sprawdzony przez kilkanaście lat. Wymagający tylko dodania własnej przyprawy.

Za rok Wrocław. Nowy początek. Do zobaczenia!

p.s. Będę się do Was odzywał po rekomendację na LinkedIn, drodzy: Krzysztof Radzikowski, Krzysztof Dyszczyk, Andrzej Piotrowski, Tomasz Karwatka, Lukasz Wilczak, Aleksander Misky, Izabela Karkocha, Adrian Kałamajski, Michał Kaźmierczak, Tomasz Kołkiewicz, Dariusz Pichalski, Krzysiek Dróżdż, Dominik Kawula, Marta Domasz, Magdalena Paciorek, Maciek Palmowski, Albert Nogala, Adam Kanigowski, Michał Strześniewski, Adam Zieliński, Oskar S., Przemysław Hernik, Jakub Jóźwiak, Maciej, Aneta Rutkowska, Kamil Porembiński, Mariusz Jałyński, Dominik Charasim, Mateusz Gbiorczyk, Bartosz Nowak, Piotr Niewiadomski, Sebastian Kurzynowski, Marcin Krzeminski, Damian Ślimak, Marta Pawłowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *