Większość nadal uważa, że LinkedIn to taki Facebook dla biznesu i wszędobylskich „guru” znających się co tydzień na czymś innym. Jasne, jeśli tak zbudujesz sobie sieć, to dokładnie taką treść otrzymasz. Ale ja nie o tym…
Jestem w przededniu upublicznienia chyba największego projektu w swoim zawodowym życiu. Po części jest to piwot, nad którym pracuję od prawie roku. Po części jest to odpowiedź na potrzebę, jaką zdiagnozowałem pracując z biznesem i branżą kulturalną przez ostatnie lata. I choć to coś będzie czymś nowym dla mnie, nie wymyślam na nowo koła. Dostarczę je tylko w formie, o którą sam wielokrotnie byłem proszony.
Ten tekst jest tak naprawdę pierwszym, publicznym przyznaniem się w pełni do tego, nad czym pracuje od miesięcy. Niedługo nadejdzie więc nowe.
I to słowo „nowe” odmieniałem przez wszystkie przypadki naprawdę często. Wielokrotnie „dając sobie po łapkach” kiedy mózg wpadał w kolejną pułapkę. Ile to razy wiedziałem lepiej jak coś zrobić. A przecież robiłem to już wielokrotnie w przeszłości i nieraz z marnym skutkiem. Dlatego też, przy tym projekcie, sporo zostało zrobione wbrew sobie, ale tym razem tak, jak należ (taką przynajmniej mam nadzieję).
Relacje
Ten biznes będzie się kręcił wokół relacji. To już postanowione. I choć każdy ma z tym słowem inne skojarzenie, będzie ono tym razem bardzo jasno dookreślone. Już niedługo…
Budując ten „tajemniczy” projekt, wiem jaką wartość będzie niósł on nie tylko dla mnie, ale także dla odbiorców i partnerów. Od początku chciałem robić go z kimś jeszcze, stąd postanowiłem wykorzystać wiedzę i umiejętności. W ten sposób postanowiłem pozyskać do współpracy firmy i marki, które będą w stanie udźwignąć główne założenia projektu. I tylko takie, z którymi będę pracował na własnych warunkach.
Plany
Założenia sprzętowe projektu to kilka miesięcy pracy, testów i rozważań. Miałem jedną, bardzo ważną ideę, która była nienegocjowalna. Przepływ pracy i stos technologiczny ma być maksymalnie:
- zautomatyzowany;
- niezależny od lokalizacji (w pełni współdzielona chmura z danymi);
- oparty na wykorzystaniu nauczania maszynowego, choć marketingowo lepiej brzmi AI lub sztuczna inteligencja;
- niwelujący do maksimum czas na czynności techniczne jak zgrywanie danych, przesył itd.
- obsługiwany przez niewykwalifikowanych pracowników po minimalnym przeszkoleniu – oczywiście przy założeniu, że menadżer/zarządzający jest już osobą z doświadczeniem;
- dostarczać finalny produkt w 24 godziny od realizacji!
Od tych założeń nie było odstępstwa. I spełnienie ich nie było łatwe. Za każdym razem działy handlowe próbowały mi wciskać to, co mają akurat na stanie, zamiast zrozumieć potrzeby i założenia. Jasne, jest to trudniejsze. Nie przeczę. Tylko nie po to ma się „indywidualnych konsultantów”, żeby uczyć ich specyfikacji technicznej własnego sprzętu. Nie tędy droga.
Jak się ma do tego LinkedIn? Już tłumaczę. Od lat korzystam z niego jako narzędzia, a nie jako miejsca do przeglądania feeda. I tym razem postanowiłem wykorzystać jego moc i zbudować relacje, która wydawały się nieosiągalne.
Po tygodniach studiowania parametrów technicznych, postanowiłem wykorzystać do projektu rozwiązania SanDisk Professional Pro-Blade (mocna nazwa, prawda?). Piekielnie drogie, piekielnie szybkie, piekielnie specjalistyczne i piekielnie… niedostępne.
Urządzenia były jak Urszulka w ósmym Trenie. Pełno ich w sieci, ale jakoby ich nie było. Nie mogłem ich zamówić do Polski, o fakturze czy możliwości testów nie śmiałem nawet marzyć. A chciałem je mieć! Chciałem, bo pasowały mi do założeń w 100%!
I wtedy postanowiłem zrobić coś innego niż zwykle. Zbudować relację i wykorzystać LinkedIn do tego zadania. Wyszukiwanie po firmie/marce dało pewne rezultaty i finalnie odezwałem się do Pani Doroty Kamińskiej, która o sobie pisze tak: Channel Marketing Manager w Western Digital / WD / SanDisk – PL, CZ, SK, UA, Baltics, SI, HU, RS, HR + 7 mniejszych krajów CEE. Blogerka kulinarna i lifestyle, youtuberka. Autorka książek, fotografka, twórczyni wideo.
Miałem do wykorzystania 300 znaków wiadomości powitalnej, bo z Panią Dorotą nie mieliśmy nigdy doczynienia, więc nie mieliśmy się także w sieci kontaktów. Napisałem więc, wykorzystując te 300 znaków do maksimum, aby opisać problem, przywitać się, zachować neutralny styl i nie wyglądać jak boot sprzedawca ;).
I wiecie co? Udało się wykorzystać kontakty Pani Doroty i chwilę póżniej miałem namiary na osobę, która miała mi pomóc. I tak trafiłem na Pana Leszka Wójtowicza z CSI S.A. To był strzał w dziesiątkę. W normalnej atmosferze uzgodniliśmy warunki oraz w końcu mogłem opowiedzieć o moich potrzebach i założeniach projektu i nie usłyszałem „nie da się”. Wręcz przeciwnie. Pan Leszek zadziałał i z tego co wiem, dotarły do mnie urządzenia, które najprawdopodobniej są pierwszymi egzemplarzami w Polsce. Przemek Pająk kiedyś użył hashtagu #PierwszyPolak i tutaj pasuje on znakomicie ;))).
SanDisk Professional Pro-Balde
Co to w ogóle za potwór? To w sporym uproszczeniu system dysków twardych SSD do ekstremalnych produkcji, stosowany kiedy czas to pieniądz i każda godzina stracona na transfer i sczytywanie danych np. z tradycyjnych kart pamięci może nas kosztować naprawdę sporo.
Cały system składa się z trzech elementów. Stacji dokującej, magazynków z dyskami twardymi i obudowy przenośnej.
Nie będę tutaj opisywał suchych parametrów, bo one są dostępne w sieci, a na YouTubie znajdziecie sporo recenzji z pełną specyfikacją techniczną. Mnie interesowało działanie. I to działanie pod naprawdę sporym obciążeniem w realnym środowisku pracy.
Workation z Pro-Blade
Tak się złożyło, że tegoroczne wakacje, postanowiłem spędzić jako workation, czyli połączenie wypoczynku i pracy. Na ten czas miałem do przygotowania dwa spore materiały i użyłem do ich produkcji właśnie rozwiązań od SanDisk Professional.
Pierwszy montaż, odbywający się po części stacjonarnie, a po części „na wakacjach” to dwugodzinny zapis spotkania z Tomaszem Raczkiem, który dał fantastyczny wykład o kinie, emocjach, relacjach i przeżywaniu filmów przez każdego z nas. Naprawdę dobrze pracowało mi się przy tym materiale.
Symulowane trzy strumienie 4K, podstawowa koloryzacja, kilka efektów. Do tego (celowo) materiał źródłowy na tym samym nośniku co docelowy plik i render z Davinci Resolve na poziomie 300 klatek na sekundę! Puszczałem go trzy razy, bo miałem wrażenie, że czegoś nie włączyłem i pomija jakiś ważny stream w renderze. Ale nie. To działo się naprawdę!
Te dyski to potwory. Mego przyjemne, włochate, przytulaśne i mięciutkie potwory, do których każdy pracujący z video profesjonalnie będzie chciał się przytulić! Wiecie ile finalnie zajęło wyrenderowanie na tych dyskach dwóch godzin materiału? 8 minut! OSIEM MINUT!!! I to w warunkach celowo obciążonych docelową lokalizacją pliku wynikowego!
Oczywiście za ten stan odpowiedzialny jest komputer, na którym było to renderowane, czyli Mac Book Pro, 14 cali, M2 Max, 32 GB ram, 1 TB SSD. To też wół roboczy, wiem. Przy okazji: on także został nabyty dzięki relacji zbudowanej na LinkedIn. Pozdrowienia dla Joanny Czuby z Eurotel S.A. i iDream.
Komputer nadał moc, natomiast dyski nie okazały się wąskim gardłem! W żadnej z konfiguracji, czy to podłączone przez obudowę zewnętrzną, która ma 20 Gb/s transferu, czy przez stację dokującą, która osiąga zawrotne 40 Gb/s transferu na kablu!
Tak więc Tomasz Raczek i jego naprawdę cudowny wykład stał się faktem, dzięki mocy i elegancji pracy z rozwiązaniami SanDisk Professional Pro-Balde. Czy to przy biurku, czy w kawiarni, działało to jak złoto! Tego potrzebowałem.
Zapytacie, ale czym to się różni od normalnych dysków? Mam dwa spostrzeżenia, które są dla mnie kluczowe:
Praca bezpośrednio na nośniku
Gamechanger! Kluczowe założenie mojego nowego projektu, czyli automatyzacja i prędkość! Żadnego zgrywania z kart. Żadnego czekania, aż będzie wolny czytnik itd. Wkładasz magazynek z dyskiem do obudowy podpiętej pod komputer i… montujesz/składasz/renderujesz. Żadnych zwisów, przestojów, zacięć. Nic! Absolutnie nic.
Zgrywanie materiału 6K z czterech kamer po całodniowej realizacji potrafi trwać kilka godzin. Tutaj możesz pracować od razu. Ile potrafi kosztować godzina pracy przy projektach video nawet strach wspominać ;).
Trzymanie ścieżki
Wiele systemów i rozwiązań testowałem i różnie to bywało. NASy potrafią się zgubić niejednokrotnie, choć to wynika z ich specyfiki. Tanie obudowy z Amazona, które można wykorzystać do adoptowania dysków SSD na potrzeby wideo, losowo potrafią zmienić nazwę wolumenu lub zaskoczyć nas innymi, dziwnymi zachowaniami. Choć OS X i Windows radzą sobie z tym coraz lepiej, to nieraz musiałem na nowo linkować materiały w programach do edycji.
Tutaj jest za to pełna stabilność. Mogłem żonglować magazynkami z dyskami jak tylko chciałem – obudowa, stacja, pierwsza zatoka, trzecia zatoka… to nie miało znaczenia. Przez ponad miesiąc nie trafiłem na żadną niespodziewaną sytuację. Wszystko pewne i za każdym razem powtarzalne. Niby mała sprawa, ale uwalniająca od tylu frustracji, których lepiej unikać przy pracy z wideo klienta ;).
Skoro jesteśmy już przy samym materiale, to na dłuższe, nadchodzące wieczory polecam spotkanie z Tomaszem Raczkiem i jego wspomnianym wykładem. Można zamknąć oczy i słuchać jego głosu dla ukojenia. Przy okazji, Panie Tomaszu, pozdrawiam serdecznie. To było mega przyjemność pracować przy tej realizacji ;).
Praca przy powyższym materiale była dobrym testem dla całego systemu, ale czekałem na więcej ;))). Bo jak workation, to workation! Drugi materiał, przy którym wykorzystałem rozwiązania z serii Pro-Blade był montowany… podczas tygodniowego rejsu po mazurskich jeziorach!
Wilgoć, przechyły, latające w powietrzu sprzęty i niespotykane zwroty akcji, to zafundowałem sobie i dyskom podczas rejsu „Czartery-Bartery”, na który zaprosił mnie Tomasz Kołkiewicz. O samym rejsie niebawem będzie więcej, obiecuję bo to była mega przygoda i to w barterze! Tymczasem jednak nawet w takich, ekstremalnych jak dla mnie warunkach, trzeba było popracować.
Na pokładzie podczas cumowania, w pobliskiej kawiarni w Mikołajkach, w dziobowej kajucie podczas rejsu… nie było zmiłuj, trzeba było działać. Zaraz po rejsie instytucja, z którą współpracuję, szumnie kończyła roczny remont budynku, pomieszczeń scenicznych i techniki estradowej. Przez rok zbierałem dla nich materiały, aby móc w krótkim filmie pokazać jak przebiegał cały proces i jak wielką drogę przeszli. A właściwie przeszliśmy, bo Centrum Kultury i Sztuki, to także część mojego kosmosu. Dzięki Darkowi Grodzińskiemu, że wziął na klatę ten remont i go przetrwał. Łatwo nie było, bo widziałem to z bliska. Szacun, Panie Dyrektorze!
Tak więc i tym razem dyski nie miały łatwo, bo nie dość, że były wykorzystywane podczas samego tworzenia materiału, to jeszcze pracowały jako mobilny magazyn danych podczas rejsu. Wiecie jak się pracuje z 18 godzinną „surówką” z prawie roku nagrań, aby finalnie zmieścić ją w 5 minut filmu? Bo Pro-Blade już wie ;)))). I przetrwał bez uszczerbku na zdrowiu tygodniowe trudy rejsowej rzeczywistości oraz kilkugodzinne podróże PKP i zastępczą komunikacją autobusową.
Tak po prawdzie, to te dyski były ze mną praktycznie w każdej możliwej lokalizacji w tym kraju przez ostatni miesiąc. Mazury, Sudety, Trójmiasto, niezliczone transfery każdym środkiem lokomocji… chyba tylko narty wodne zostały do przetestowania ;).
Aaaaaa… remont CKiS się skończył. Zobaczcie, jak przebiegał:
Oba powyższe materiały powstały o wiele szybciej i w przyjaźniejszym przepływie pracy, dzięki tym dyskom. Co do tego nie mam wątpliwości!
Testy na produkcji
Od strony produkcji i samego nagrania, także jest mega pozytywnie. Chciałem to sprawdzić w docelowych warunkach sprzętowych nowego projektu, lecz nie dysponowałem jeszcze kamerami w chwili testowania dysków. Cóż to jednak za problem, kiedy można zbudować relację ze świetnymi osobami z Cyfrowej Republiki. Trafiłem na nich, kupując mikser kilkanaście tygodni temu i Pan Marcin Łoś oraz Pan Bartosz Pięta to są właściwe osoby na właściwym miejscu. Umówiliśmy się u nich w siedzibie, na pięknej Saskiej Kępie w Warszawie i po prostu podłączyliśmy sobie dyski do czego tylko chcieliśmy z oferty BlackMagicDesign. A mają tam na stanie absolutnie wszystko!!!
Dość powiedzieć, że po kilkudziesięciu minutach nagrywania materiału 6K w BRAW na jakości Q1, więc praktycznie bezstratnej, generującej ogromną ilośc danych dla każdej z klatek, dysk w obudowie był ledwo letni. W sumie cieplejszy byłby po godzinie w kieszeni spodni podczas upalnego dnia. Przy okazji sprawdziliśmy ile klatek zgubił przez ten czas… wynik był równy zeru! Działał jak złoto i to w ekstremalnym, jak na założenia projektu, ustawianiu kamery. Jarałem się jak dziecko ;).
Tak więc gdybyście mieli potrzebę na sprzęt od BMD, to Cyfrowa Republika powinna być waszym adresem ;).
Co dalej?
Czy to rozwiązanie spełniło finalnie moje oczekiwania? Tak! Dyski podołały każdemu z zadań i założeń nowego projektu. Czy będę na nich dalej pracował? Tak, bezwzględnie.
Obudowę transportową i magazyn z dyskiem 4TB zakupiłem sam do testów. Stację dokującą dostałem w użyczenie na pewien czas dzięki przychylności firmy CSI S.A. i Panu Leszkowi. Niemniej jednak będę zainteresowany jej zakupem i dokupieniem kolejnych magazynków z dyskami SDD. To z założenia nie miała być „influ” współpraca na jeden strzał. To ma być budowanie relacji. Długofalowej i opartej na maga dobrym produkcie, nie na darmowych próbkach do testów. Pragnę więc raz jeszcze podziękować Pani Dorocie Kamińskiej oraz Panu Leszkowi Wójtowiczowi, bo bez nich to by się nie udało! Dzięki za możliwość zbudowania relacji. Doceniam! Macie genialny produkt dla profesjonalistów. Naprawdę genialny.
Tak. To jest #relacja. To jest #współpraca. Więcej już wkrótce…